Najnowsze wpisy, strona 20


mar 19 2004 Reanimacja systemów :]
Komentarze: 5

Witam ponownie po dlugiej przerwie, co prawda jestem w domu od wtorku - dlaczego nie pisalem (bo nie mialem na to ochoty). Ostatnio momentami poprostu nie wiem co chce. A wiec przyjechalem we wtorek wieczorem - dlaczego bo uznalem ze nie ma sensu siedziec na uczelni i czekac na jedne cwiczenia ktore mialem miec w piatek. Uznalem ze jak przyjade do domu wkoncu wezne sie za sypiacy sie system, no i zgralem wszystko co najbardziej wartosciowe bylo dla mnie - na plytki (w sumie prawie 30plyt w jedno poludnie) - to bylo w srode. Zdarzylem jeszcze poformatowac dyski i potworzyc partycje. Wkoncu zainstalowalem sobie 3 systemy (win2k pro, winXP pro SP1, Linux Slackware) - no wrescie moge sie pouczyc linuksa w czesci praktycznej (bo ksiazek juz mam dosc). Co prawda mam problemy male z linuksem - ale do rozwiazania - tylko nie wiem czemu u mnie sie nie chca rozwiazywac (choc robilem wszystko co pisza na grupach dyskusyjnych). No cuz wkoncu trzeba czasu by opanowac jakis system - rozwiazanie samo sie nasunie z czasem :] . A w czwartek zajelem sie konfiguracja tych systemow, a wieczorkiem zgadalem sie z kumplem i wyskoczylismy na piwko :] - spotkalismy naszego wychowace z zawodowki i nauczyciela w technikum. Spoko gosc choc minelo tyle lat wogole sie nie postarzal. A najlepsze jest to ze ma pewnie kolo 40 a wyglada o przeszlo 10 lat mlodziej. Pare lat temu rozwiodl sie z zona i szaleje - sami z kumplem sie zdziwilismy ze w barze podrywal jakies kobiety, hehe (ponoc prowadzi bardzo rozrywkowe zycie - wozi sie po Podkarpaciu, hehe). W kazdym badz razie mimo sporej ilosci piwa wieczor byl udany - jak to my z kumplem, jak zwykle po jakims czasie nam sie znudzilo siedzenie we wlasnym towarzystwie, wiec sie przysiedlismy do jakis dziewczyn :] . Heh w kazdym badz razie bylo fajnie, niestety znowu sie przekonalem ze kumpel sie nic nie zmienil, dalej pogrywa wedlug swoich starych zasad, no coz jego zycie - jego problem. A co robilem dzisiaj a no prze pol dnia dochodzilem do siebie, hehe. Mialem sprawko napisac i nie napisalem - przewalone, no coz trudno - tak mialo widocznie byc. Moze jeszcze napisze, np jutro.

A tak apropo na marginesie kto podpisal sie ksywa 'xxx' - niby mialem wiedziec o kogo chodzi (ale nie jestem pewny), a po drugie prosilbym ta osobe o jakies wskazowki kim jest. I jeszcze cos mam nadzieje ze nikt sie na mnie nie obrazil po tej ostatniej notce - bo widze ze liczba kometarzy spadla. Nie bierzcie sobie tak tego wszystkiego do serca, jestem bardzo tolerancyjna osoba i mile sa widziane wszystkie komentarze nawet te zle.

"Jeśli człowiek nie dotrzymuje kroku swym towarzyszom, być może po prostu maszeruje w takt innego werbla."
Henry David Thoreau

arni : :
mar 14 2004 Prawda i zrozumienie.
Komentarze: 5

Ciagle dostrzegam to ze ludzie nie potrafia mnie zrozumiec, tak bardzo oczekuje zrozumienia od innych. Ale moze rzeczywiscie ludzie mnie nie rozumieja poniewaz nie znaja mnie. Moze powinnienem wiecej o sobie ludzia mowic, ale jak ja nie lubie wracac do swojej szarej przeszlosci - okres czasu ktory nie byl dla mnie zbyt szczesliwy, wtedy kiedy to wszystko bylo takie trudne i ciezkie. Jest to rozdzial mego zycia ktory staram sie ciagle zamknac i do niego nie wracac. Ale kiedy to jest takie trudne, bo ludzie by mnie zrozumiec oczekuja tego bym im wyjawil swoja przeszlosc. Dlaczego zrozumienie zawsze musi byc powiazane z prawda? Czesto widze ze ludzie by zaspokoic swoja ciekawosc nie licza sie z uczuciami drogiej osoby, ktora z tego powodu musi cierpiec. Sam bywam bardzo ciekawski i wszysto nie kiedy chcialbym wiedziec ale znam granice ktorej nie nalezy przekraczac. Ale co niektorzy jej wogole nie dostrzegaja dla nich ona nie istnieje i by sie cos dowiedziec o drugiej osobie sa w stanie ja pograzyc, nie zdajac sobie z tego sprawy. Dlatego odrazu mowie ze nie lubie mowic o tym co bylo, bo mnie to meczy i przytlacza okropnie - pozniej jest mi ciezko i sie podniesc z tego nie moge. Ale to wiekszosci z was nie obchodzi wogole.

MĘKA MA 18.01.2004. 1:30

"wypalam sie, okropne uczucia przytlaczaja mnie,
ludzie wciaz znecaja sie, ostrymi slowami przekuwaja mnie.
wypalam sie, a krwawiace serce dobija mnie
a te wszystkie mile slowa tak bardzo rania mnie.
wypalam sie, slowa wciac dobijaja mnie
a z kazdym dniem rana w sercu pograza mnie.
umrzec chce, bo wypalilem sie."

Widze ze co niektorzy daja mi tu rady jak powinnienem zyc. Odrazu mowie ze one sa zbedne bo zdaje sobie z nich doskonale sprawe - ale mimo to i tak je czytam. Powiem wam ze nie jest tak latwo cieszysz sie z tego co sie ma, jesli sie nic nie posiada - to popierwsze. Druga sprawa nie jestem takim jak co poniektrzy mysla, zyje kazdym dniem jak by nazajutrz mialo sie skonczyc (ten temat akurat dosc dobrze mam opanowany i najblizsi przyjaciele beda doskonale wiedziec o czym teraz mowie). Na wstepie wyjasnienia duzo w zyciu przeszlem i jak mowie duzo to sobie ludzie mysla a to tak jak kazdy mial mase problemow i pozniej mowi ze duzo przeszedl, albo pewnie problemy domowe itp. Ja akurat nie o tym mowie, jesli mowie ze duzo przeszedlem to chodzi mi o to, czego wielu z was nigdy w zyciu nie doswiadczylo i pewnie nie doswiadczy. I chyba nigdy wam otym nie opowiem - bo nie sa to sprawy na forum publiczne tym bardziej ze mnie pare osob wogole nie rozumie. Moj brat z ktorym mam bardzo dobre stosunki nie wie o mnie wszystkiego - wiele faktow na moja wlasna prosbe rodzice przed nim zataili. Inna sprawa mam bardzo wielu dobrych przyjaciol ktorzy nie wiem czy nawet polowe o mnie wiedza - ludziom daje sie poprostu poznac na tyle ile chce by mnie poznali. Byla kiedys jedna osoba, ktorej chyba wszystko o sobie powiedzialem (prawie wszystko) - ale z czasem ta nasza przyjazn sie rozpadla. Mialem kiedys tez bardzo dobrego przyjaciela z ktorym moglem sie wszystkim podzielic ale juz go nie ma - wyjechal. Wiec sami widzicie ze nie ma sensu ludziom mowic wszystkiego o sobie, bo oni pozniej odchodza, wyjezdzaja itp.

Mimo to dziekuje wszystkim ze komentuja to co pisze - co prawda pisze tylko daltego by na jakis czas uwolnic sie od tego co mnie meczy, wyrzucic to z siebie - by pozniej czuc sie lepiej. Kiedys rodzice mi powiedzieli bym zapomnial o tym co bylo, czesto najblizsi przyjaciele tez mi to powtarzaja. Ale czy ktos zna sposob na to by zapomniec - niestety jestem taka osoba o bardzo dobrej pamieci i nie potrafie od tak cos z niej wyrzucic. Mozg ludzki jest tak skonstruowany ze wszystkie informacje to co widzimy danego dnia, to czego sie uczymy zostaje gdzies w naszym muzgu zapisane, tylko co nie ktore sprawy ciezko jest nam odtworzyc - co jest bardzo widoczne pod czas nauki, kiedy to wiedza nie chce nam do glowy wchodzic. Ponoc mozg zapamietuje wszystko - tylko czesto by sie dostac do tych informacji trzeba je sobie czesto powtarzac. Tak samo mysle ze jest ze zlymi chwilami naszego zycia - przez pewien okres czasu ciagle je sobie czlowie powtarza, w pewnych sytuacjach sobie o nich przypomina. Ale zapomniec nigdy sie nie da, mozna co prawda przestac myslec o tym co nas zlego spotkalo, ale zapomniec sie nieda. Jest to nie mozliwe z racjonalnego punktu widzenia, jako tako ja jeszcze nie slyszalem by mozna bylo jakos pamiec sobie skasowac, nie uderzajac mocno glowa w cos, hehe - albo zawsze mozna sie poddac hipnozie, ale z tym wolalbym nie zaczynac - nie chcialbym aby ktos mi mieszal w glowie. Bo to co mnie w zyciu spotkalo wiele mnie nauczylo i mimo ze bylo duzo ciezkich spraw w moim zyciu to che je miec w pamieci. Bo czlowiek duzo sie uczy na bledach i jesli bym te wspomnienia skasowal - juz nie bylbym osoba tak rozumiejaca wiele spraw, jaka jestem teraz.

arni : :
mar 14 2004 Monotonnosc ;)
Komentarze: 4

Witam ponownie - bo dlugiej przerwie. Co do mojego samopoczucie jest juz wszystko raczej wporzadku, zobaczymy z czasem jak to bedzie. Co prawda uporanie sie z pewnymi sprawami troszke mi zajelo ale no cuz nic na to nie poradze, dobre i tyle ze przynajmniej tak szybko. Nie bede opisywal co robilem przez ten tydzien bo byl troszke monotonny i podobny do uprzedniego, co prawda mialem kolokwium w tym tygodniu ktore mysle ze raczej dobrze napisalem, ale co dostane to juz tam w gorze ktos zadecyduje. Wkoncu sie wzielem za pozadki na swoim komputerze - troszke wiecej sie miejsca zrobilo. Wlasciwie to juz przyjechalem w piatek ale tak jakos mi sie nie chcialo pisac, wiec tu nie zagladalem. Po za tym jako tako mialem troszke roboty i wlasciwie jeszcze troszke jej mam. A no musze dokonczyc sprawozdanie za ktore sie wziolem wkoncu - znowu odlozylem je na koniec. A tak pozatym to cos mi komputer ostatnio szwankuje, strasznie mi go zmula nie wiem w czym tkwi problem, musze sie troszke z tym pobawic - a nuz znajde ta usterke. A w najblizszym czasie musze sobie kupic troszke plyt (ok 30plyt) i zgrac cala zawartosc dysku by moc wkoncu system przeinstalowac (bo odkladam to juz od dwoch miesiecy), bo chodzi jak by chcial a nie mogl heh. Pozdrowionka dla wszystki i tych ktorzy maja do mnie jakies ale, prosze o zrozumienie i wybaczenie mi tego ze nie mam ostatnio czasu. Ale ojciec ciagle mi truje bym ten komputer wujaszkowi skonczyl szykowac (wiec musialem sie tym zajac - jeden problem z glowy mniej).

PS. Dziekuje wszystkim ktorzy tutaj zagladaja i za komentarze, nie sadzilem ze az tyle ich bedzie do tej ostatniej notki. Pozdrowionka dla wszystkich.

arni : :
mar 07 2004 Róża
Komentarze: 8

No i juz po wszystkim, kolejny dzien, kolejne problemy. Dlaczego zawsze to co zle - tak latwo osiagnac, a to co dobre jest takie trudne. Dlaczego czlowiek postepuje na ogole w mysl zasady "widzę i pochwalam to, co lepsze, lecz wybieram gorsze". Chyba jestesmy do tego stworzeni, przez to ze jestesmy istotami rozumnymi, mamy prawa decyzji, mamy ten zaszczyt by sie radowac i cierpiec. Czy nie bylo by pieknie nigdy w zyciu juz nie cierpiec, ale jak to osiagnac - jest jeden prosty sposob (ale lepiej go nie wybierac), musimy sie nauczyc tego ze "sztuka życia to sztuka unikania cierpień". Ale kiedy to nie jest takie proste, latwo jest o tym mowic, ale jak naklonic swoje mysli do tego, jak unikac tego, kiedy inni maja na to wplyw. Gdyby wszystko tylko zalezalo od nas (pojedynczej jednostki), wszystko bylo by takie proste i latwe. Ale czy zycie nie traci wtedy sensu. Czasami, gdy sie popatrzy na to z innej perspektywy, to nasze cierpienie moze wydawas sie dobre i przydatne. Przeciez w ten sposob uczymy sie zyc, najpierw trzeba sie sparzyc by pozniej tego unikac. Ale my ludzie czasami sie na tym nie uczymy, wciaz poparzeni ciagle dąrzymy do tego samego. Czasami realizacje naszych celow przekladamy ponad wszystko. Czasami staje sie dla nas to nazbyt wazne i nie zauwazamy tego co sie kolo nas dzieje. Chyba nie nalezy na zbyt szybko obdarzac ludzi zaufaniem. Ale jak nauczyc sie ufac ludziom na tyle by z ich powodu nie cierpiec, jak znalesc ta odpowiednia granice, na ile mozna komus zaufac, czy zawsze musimy sie kierowac wyczuciem. Owiele latwiej bylo by gdybysmy wiedzieli gdzie jest ta granica. Przeciez "możesz zostać oszukany, jeśli będziesz zbyt ufny, ale jeśli nie będziesz wystarczająco ufny, twoje życie stanie się torturą". Od jakiegos czasu staralem sie optymistycznie myslec, podchodzic do wszystkiego optymistycznie, bo znajomi uznali ze tak bedzie mi latwiej. Ale teraz tego zaluje, latwiej jest byc pesymista przynajmniej sie czlowiek pozniej nie rozczarowuje. Co stego ze przez to zdarza mi sie Cierpiec, ale tak jest chyba lepiej. Chyba chcialbym zeby bylo tak jak w tej piosence 'Jak Zapomniec' - '...i prosze Boga nigdy wiecej niech nie pozwoli by ktos trafil w moje serce...'. Choc ciagle chcialbym zeby ktos byl (jestem wkoncu tylko czlowiekiem i mam prawo pragnac tego czego mi brakuje), to czasami latwiej jednak jest bez kogos. Musze sie jakos z tego wygrzebac, dzisiaj juz jade na uczelnie, bede wsrod swoich najlepszych przyjaciol - wiem ze oni przynajmniej mnie nie skrzywdza. Musze gdzies z nimi wyskoczyc oderwac sie choc na troche od rzeczywistosci, zapomniec o wszystkim. Tak bardzo czasami zaluje ze juz nie ma mojego najlepszego kumpla, z nim moglem o wszystkim pogadac, zawsze jakos sie wspieralismy, byl inny niz wszyscy. Przy nim zawsze potrafilem sie jakos wyluzowac, robic co mi sie podoba i nie martwic sie o konsekwencje. Chyba wtedy bylo latwiej - zawsze moglem z nim o tym co mnie dreczy pogadac. Teraz juz nie ma w moim zyciu nikogo takiego, byla kiedys pewna przyjaciolka, ale to sie tez skonczylo - wszystko sie popsulo. Znowu "jestem samotny w olbrzymiej społeczności istot (...) Znajduję się pośród nich, ale do nich nie należę". Jestem wyizolowana jednostka, z calej spolecznosci, nikomu nie potrzebna - gdybym zniknal nikt by nie zauwazyl. Kiedys sie zastanawialem kto by byl na moim pogrzebie i raczej chyba nie wiele osob - wkoncu nikomu na mnie nie zalezy.


ROZA 21.12.03. 22:00 (moje)

Roza ten piekny delikatny kwiat, zakwitl nam.
Swa czerwienoscia oko raduje, a ty ja pielegnujesz.
Przychodzi mroz i niszczy ja, a wiatr lamie ja wpol.
Zmarznieta roza nie podniesie sie juz, lezy na sniegu zlamana wpol.

arni : :
mar 06 2004 Wszystko ma swoj koniec.
Komentarze: 4

Heh fajny numer, moze to i lepiej ze to co przed chwila napisalem nie zostalo zapisane w moim blogu. Ale nie chce mi sie znowu o tym samym pisac wiec nic nie napisze, no moze tylko tyle ze 'fajny' dzien mialem - jeszcze sie nie skonczyl, czekam az mnie ktos na koniec tego dnia dobije, bylo by bardzo milo. Skakal bym z radosci - wiec prosze niech mnie ktos dobije, wyswiadczy mi przysluge. Albo niech ktos mi powie ze bedzie kolo mnie autem przejezdzal, rzuce sie podnie hehe. A tak serio to ostatnio zaczynam wierzyc w to ze zawsze wszystko ma swoj poczatek i koniec. Moje zycie kiedys mialo swoj poczatek a gdzie jest koniec? Tego sie pewnie nie predko dowiem, jeszcze musze na tym swiecie troszke pozyc, pomeczyc sie. Wkoncu ten ktos kto nademna czuwa, bardzo sie stara o to bym nie mial latwego zycia. Mi sie chyba trafil wyjatkowo sadystyczny aniol stroz - lubi kiedy sie mecze, wiec to by wyjasnialo dlaczego wtedy kiedy jest nie ciekawie - wtedy to mowia ze gorzej byc nie moze - ale moj aniol dba o to by bylo jeszcze gorzej. Ktos mi kiedys powiedzial ze czlowieka spotyka to co da rade przetrzymac - a poniewaz mnie duzo zlego spotyka (wiec znaczy to ze mam silny charakter - chcialbym zeby tak bylo). Moze w rzeczywistosci tak jest, a moze poprostu ktos tam na gorze lubi kiedy sie ludzie mecza. Wkoncu czlowiek zostal stworzony na podobienstwo Boga, wobec tego nie zdziwilbym sie jesli Bog lubil by znecac sie nad ludzmi. A moze cos mi sie pomieszalo z tym podobienstwem moze to chodzilo o wyglad. Czlowiek jako osoba ma ma swoje prawa wyboru i jesli spotyka nas cos, to moze my zle wybieramy ze pozniej tylko cierpiemy z tego powodu. Mozna tak by bylo gdybac cala noc i tak to do niczego sensownego nie prowadzi. Poprostu czlowiekowi jak jest zle chyba za duzo sie zastanawia i rozmysla 'co by bylo gdyby' - pewnie to jest fundamentem poglebiajacym nasz smutek. A raczej napewno, tylko jak tu przestac myslec, dobrze by bylo zajac czyms innym mysli, ale czym, heh gdyby to bylo takie proste, zycie bylo by tak banalne. Coz, jest najwidoczniej tak jak mialo byc, nie ma sie co tym meczyc i dreczyc, trzeba godzic sie jakos z losem i miec nadzieje ze bedzie lepiej.

arni : :