Archiwum marzec 2004


mar 27 2004 Ach te kobiety - z wami ciezko a bez was...
Komentarze: 13

Witam. Dopiero co niedawno wstalem, strasznie podladowany - nie wiem czemu ale byle drobnostka mnie wkurza. Az czuje ze mam napiete miesnie, heh dobrze ze mi nikt w droge nie wchodzi, bo bym sie pewnie niezle na kims wyladowal :]. Porusze tutaj temat ktorego pewnie nie powinnienem poruszac, ale to przez to ze mnie juz to wkurza i mam dosc ukrywania tego ze jest niby inaczej zeby kobiety nie czuly sie pokrzywdzone. Mam juz dosc ciaglego sluchania tego jacy to faceci niby sa a jakie kobiety. Bo wszystko to doniczego nie prowadzi. Juz mnie to wkurza ze ciagle kobiety powtarzaja jacy to faceci nie sa itp itd. Ale powiem wam ze kobiety wcale nie sa lepsze. Jako jednostki jestesmy do siebie bardzo podobny w tej kwesti choc rozni. Kobiety ciagle narzekaja ze faceci sa tacy czy owacy, ze sa samolubni i ciagle was rania. Ale powiem wam ze kobiety sa identyczne tak samo rania facetow. Niekiedy sobie mysle ze mimo tego ze kobiety bardziej wszystko w sferze uczuciowej traktuja, to faceci bywaja bardziej delikatni jesli np chodzi o zerwania (mowie o facetach ktorym na tym zalezy by innych nie ranic). Kobiety maja glupie podejscie ze bezwzgledu na to co sie stanie facet to wytrzyma bo jest silniejszy - bzdura. Czasami wydaje mi sie ze kobiety sa tak bardzo zapatrzone w siebie i otaczajacy ich swiat ze niedostrzegaja osoby ktore krzywdza, rania. (nie licza sie z uczuciami innych). Ciagle tylko slysze od kogos jacy to Ci faceci sa straszni, ale nie pomyslicie o tym ze wy jako kobiety jestescie takie same, tak samo potraficie krzywdzic innych a niekiedy nawet mocniej. Nie widze zadnego sensu w doszukiwaniu sie roznic miedzy facetami a kobietami w tym aspekcie. Gdyz kobiety dziela sie na takie same grupy jak faceci (pustaczki; inteligenty; pieknych; mniej atrakcyjnych; brzydkich; wykorzystujacych i dbajacych; tym ktorym zalezy i tym ktorym nie zalezy; brutalnych i delikatnych itp. itd.) - moze i wiele osob sie tu ze mna nie zgodzi, macie do tego prawo - ale nic na to nie poradze, poprostu wiem jak jest. Bo znam dziewczyny ktore sa bardzo podobne do facetow w kwestiach ktore wy uznacie ze naleza sie tylko facetom. Dlatego wciaz nie rozumie dlaczego wy (kobiety) staracie sie z siebie robic takie swietoszki, ze to faceci sa okropni nie wy, przeciez ty jako kobieta gdybys nie dala sie wykorzystac jakiemus faceetowi nie zranil by Cie (wiec dlaczego obwiniacie za to faceta) - mysle ze wina czesto tkwi po obu stronach. Tylko dla was jest wygodniej zwalic wszystko na faceta - bo skoro wiekszosc kobiet tak uwaza to tak musi byc (poprostu tak sie przyjelo - cala wasza porabana ideologia). Nie twierdze ze faceci sa swieci, bo tak nie jest, ale nie zwalajcie calej winy na facetow. Nalezy zrozumiec ze w tym co robimy, jesli kogos ranimy, tak samo jest to winna osoby ktora rani, a tej ktora zostala zraniona. Bo skoro ktos nas rani to widocznie moze na to zasluzylismy (choc wcale nie musielismy - czasami tego poprstu niedostrzegamy). Wkoncu raz na jakis czas wypada stanac w obronie facetow. Nie jestesmy tacy zli jakimi nas maluja, tylko kobiety wszystko wyolbrzymiaja (plotki, pogloski itp i inni faceci ktoryz was wykorzystuja - to wszystko niszczy nam reputacje). Przez to niekiedy tak trudno jest zdobyc wasze zaufanie. Ale ostatnio sie przekonalem ze o moje zaufanie tez trudno, ale wybaczie ja nie potrafie sie bezposrednio przed kims otworzyc wszystko podac komus na tacy - skoro dotej pory osoby ktore zdarzylo mi sie obdarzyc zaufaniem, z czasem odchodzily (raniac mnie). Ostatnio poprostu mam dziwne nastawienie ze nie warto wam ufac, bo wbrew temu co mowicie czesto okazuje sie calkiem inaczej - cala nautura kobiet.  Pare razy dalem sie nabrac przez to ze wam zaufalem, dlatego tez uwazam ze jesli ktos chce zdobyc moje zaufanie musi sie onie postarac, przynajmniej tyle, mozecie sie troszke pomeczyc. Zycie nie sklada sie z pieknych obrazkow, zeby osignac cel warto wybrac kreta droge niz isc na latwizne - bo to nic nie daje. Idac przed siebie niekiedy latwo zgubi (ominac) cel do ktorego darzymy.

"Kobieta jest skorpionem, którego ukońszenie sprawia przyjemność."
Ali Ibn Abi Talib

"Piękna kobieta - to raj dla oczu, piekło dla duszy, a czyściec dla kieszeni."
WILLIAM SZEKSPIR

arni : :
mar 20 2004 Sens zycia - rozmyslanie :]
Komentarze: 8

Czym jest sens zycia - tak wielu sie nad tym zastanawia, czy warto zyc tylko po to by osignac cele sobie postawione, skoro czlowiek wie jak to bedzie, czy to ma sens. Czy to wszystko czego czlowiek nie zdarzyl jeszcze doswiadczyc jest warte tego by zyc, wlasnie po to by to osiagnac. Przeciez zycie daje nam tak bardzo w kosc, skad mozemy miec pewnosc ze bedzie lepiej a nie gorzej. Skad czlowiek moze wiedziec ze nadchodzacy dzien bedzie lepszy od poprzedniego. Tego nikt z nas nie wie, bo przeciez za pare lat moze sie okazac ze skonczymy sie edukowac, zostaniemy na lodzie bez niczego, bez pracy, bez domu, bez rodziny. Ten czarny obraz zycia, moze kazdego z nas dotknac, chodz z kazdym dniem wogole nie dopuszczamy do siebie takich mysli, wciaz zyjemy marzeniami i myslimy ze kiedys wszystko bedzie po naszej mysli. Ale czasami niepostrzezenie moze czlowiek upasc, dosc nisko. Co wtedy zostaje, czy ta wiara w to ze bedzie lepiej ma nas trzymac tylko przy zyciu. Czy zyjemy tylko dla bliskich, a moze dla Boga. Ale kiedy czlowiek wypiera sie Boga odrzuca wiare, czy jest wart tego by zyc, kiedy wszystko inne traci dla niego sens. Nie ma ochoty walczyc juz o swoje marzenia, upada na same dno, stacza sie. Co wtedy, czy zostaje tylko ta najprostrza droga ucieczki, rezygnacji z zycia, przeniesienia sie do lepszego swiata (jezeli taki istenije). Czasami wszytko czlowieka przytlacza i nie widzi innego wyjscia niz smierc - uwolnienie sie od tej ciaglej mekki psychicznej. Czy aby napewno jest to wyjscie, "Trzeba całego życia by nauczyć się żyć" - nie mozna uciekac wiecznie przed problemami, trzeba umiec (nauczyc sie stawac naprzeciwko nich). Wkoncu "najlepsza obrona, jest atak" - trzeba walczyc i zyc. Miec nadzieje ze bedze lepiej. Otaczac sie przyjaciolmi ktorzy zawsze sluza rada i pomocna dlonia. Moze nie warto zyc z powodu tych wszystkich spraw, ale warto to zrobic przynajmniej dla siebie, ciagle walczyc i nie poddawac sie, w chwilach zwatpienia (rozerwac sie, nie myslec). Bo "Sztuka życia to sztuka unikania cierpień". Wlasnie takie dni jak ten kiedy czuje ze sa osoby ktorym zalezy na mnie, sa najceniejszymi chwilami w zyciu. Dlatego warto otaczac sie duza iloscia znajomych "Bo tak wiele mam ile sam innym dam" - oni zawsze w jakis sposob pomoga, potrafia sie odwdzieczyc. Zdarzaja sie tacy ludzie co maja wszystko i wszystkich gdzies, dlatego jesli widzimy ze nie zmieniaja sie postepuja dalej w ten sam sposob warto sie zastosowac do zasady "Jak Kuba Bogu, tak Bog Kubie".

 

arni : :
mar 19 2004 Reanimacja systemów :]
Komentarze: 5

Witam ponownie po dlugiej przerwie, co prawda jestem w domu od wtorku - dlaczego nie pisalem (bo nie mialem na to ochoty). Ostatnio momentami poprostu nie wiem co chce. A wiec przyjechalem we wtorek wieczorem - dlaczego bo uznalem ze nie ma sensu siedziec na uczelni i czekac na jedne cwiczenia ktore mialem miec w piatek. Uznalem ze jak przyjade do domu wkoncu wezne sie za sypiacy sie system, no i zgralem wszystko co najbardziej wartosciowe bylo dla mnie - na plytki (w sumie prawie 30plyt w jedno poludnie) - to bylo w srode. Zdarzylem jeszcze poformatowac dyski i potworzyc partycje. Wkoncu zainstalowalem sobie 3 systemy (win2k pro, winXP pro SP1, Linux Slackware) - no wrescie moge sie pouczyc linuksa w czesci praktycznej (bo ksiazek juz mam dosc). Co prawda mam problemy male z linuksem - ale do rozwiazania - tylko nie wiem czemu u mnie sie nie chca rozwiazywac (choc robilem wszystko co pisza na grupach dyskusyjnych). No cuz wkoncu trzeba czasu by opanowac jakis system - rozwiazanie samo sie nasunie z czasem :] . A w czwartek zajelem sie konfiguracja tych systemow, a wieczorkiem zgadalem sie z kumplem i wyskoczylismy na piwko :] - spotkalismy naszego wychowace z zawodowki i nauczyciela w technikum. Spoko gosc choc minelo tyle lat wogole sie nie postarzal. A najlepsze jest to ze ma pewnie kolo 40 a wyglada o przeszlo 10 lat mlodziej. Pare lat temu rozwiodl sie z zona i szaleje - sami z kumplem sie zdziwilismy ze w barze podrywal jakies kobiety, hehe (ponoc prowadzi bardzo rozrywkowe zycie - wozi sie po Podkarpaciu, hehe). W kazdym badz razie mimo sporej ilosci piwa wieczor byl udany - jak to my z kumplem, jak zwykle po jakims czasie nam sie znudzilo siedzenie we wlasnym towarzystwie, wiec sie przysiedlismy do jakis dziewczyn :] . Heh w kazdym badz razie bylo fajnie, niestety znowu sie przekonalem ze kumpel sie nic nie zmienil, dalej pogrywa wedlug swoich starych zasad, no coz jego zycie - jego problem. A co robilem dzisiaj a no prze pol dnia dochodzilem do siebie, hehe. Mialem sprawko napisac i nie napisalem - przewalone, no coz trudno - tak mialo widocznie byc. Moze jeszcze napisze, np jutro.

A tak apropo na marginesie kto podpisal sie ksywa 'xxx' - niby mialem wiedziec o kogo chodzi (ale nie jestem pewny), a po drugie prosilbym ta osobe o jakies wskazowki kim jest. I jeszcze cos mam nadzieje ze nikt sie na mnie nie obrazil po tej ostatniej notce - bo widze ze liczba kometarzy spadla. Nie bierzcie sobie tak tego wszystkiego do serca, jestem bardzo tolerancyjna osoba i mile sa widziane wszystkie komentarze nawet te zle.

"Jeśli człowiek nie dotrzymuje kroku swym towarzyszom, być może po prostu maszeruje w takt innego werbla."
Henry David Thoreau

arni : :
mar 14 2004 Prawda i zrozumienie.
Komentarze: 5

Ciagle dostrzegam to ze ludzie nie potrafia mnie zrozumiec, tak bardzo oczekuje zrozumienia od innych. Ale moze rzeczywiscie ludzie mnie nie rozumieja poniewaz nie znaja mnie. Moze powinnienem wiecej o sobie ludzia mowic, ale jak ja nie lubie wracac do swojej szarej przeszlosci - okres czasu ktory nie byl dla mnie zbyt szczesliwy, wtedy kiedy to wszystko bylo takie trudne i ciezkie. Jest to rozdzial mego zycia ktory staram sie ciagle zamknac i do niego nie wracac. Ale kiedy to jest takie trudne, bo ludzie by mnie zrozumiec oczekuja tego bym im wyjawil swoja przeszlosc. Dlaczego zrozumienie zawsze musi byc powiazane z prawda? Czesto widze ze ludzie by zaspokoic swoja ciekawosc nie licza sie z uczuciami drogiej osoby, ktora z tego powodu musi cierpiec. Sam bywam bardzo ciekawski i wszysto nie kiedy chcialbym wiedziec ale znam granice ktorej nie nalezy przekraczac. Ale co niektorzy jej wogole nie dostrzegaja dla nich ona nie istnieje i by sie cos dowiedziec o drugiej osobie sa w stanie ja pograzyc, nie zdajac sobie z tego sprawy. Dlatego odrazu mowie ze nie lubie mowic o tym co bylo, bo mnie to meczy i przytlacza okropnie - pozniej jest mi ciezko i sie podniesc z tego nie moge. Ale to wiekszosci z was nie obchodzi wogole.

MĘKA MA 18.01.2004. 1:30

"wypalam sie, okropne uczucia przytlaczaja mnie,
ludzie wciaz znecaja sie, ostrymi slowami przekuwaja mnie.
wypalam sie, a krwawiace serce dobija mnie
a te wszystkie mile slowa tak bardzo rania mnie.
wypalam sie, slowa wciac dobijaja mnie
a z kazdym dniem rana w sercu pograza mnie.
umrzec chce, bo wypalilem sie."

Widze ze co niektorzy daja mi tu rady jak powinnienem zyc. Odrazu mowie ze one sa zbedne bo zdaje sobie z nich doskonale sprawe - ale mimo to i tak je czytam. Powiem wam ze nie jest tak latwo cieszysz sie z tego co sie ma, jesli sie nic nie posiada - to popierwsze. Druga sprawa nie jestem takim jak co poniektrzy mysla, zyje kazdym dniem jak by nazajutrz mialo sie skonczyc (ten temat akurat dosc dobrze mam opanowany i najblizsi przyjaciele beda doskonale wiedziec o czym teraz mowie). Na wstepie wyjasnienia duzo w zyciu przeszlem i jak mowie duzo to sobie ludzie mysla a to tak jak kazdy mial mase problemow i pozniej mowi ze duzo przeszedl, albo pewnie problemy domowe itp. Ja akurat nie o tym mowie, jesli mowie ze duzo przeszedlem to chodzi mi o to, czego wielu z was nigdy w zyciu nie doswiadczylo i pewnie nie doswiadczy. I chyba nigdy wam otym nie opowiem - bo nie sa to sprawy na forum publiczne tym bardziej ze mnie pare osob wogole nie rozumie. Moj brat z ktorym mam bardzo dobre stosunki nie wie o mnie wszystkiego - wiele faktow na moja wlasna prosbe rodzice przed nim zataili. Inna sprawa mam bardzo wielu dobrych przyjaciol ktorzy nie wiem czy nawet polowe o mnie wiedza - ludziom daje sie poprostu poznac na tyle ile chce by mnie poznali. Byla kiedys jedna osoba, ktorej chyba wszystko o sobie powiedzialem (prawie wszystko) - ale z czasem ta nasza przyjazn sie rozpadla. Mialem kiedys tez bardzo dobrego przyjaciela z ktorym moglem sie wszystkim podzielic ale juz go nie ma - wyjechal. Wiec sami widzicie ze nie ma sensu ludziom mowic wszystkiego o sobie, bo oni pozniej odchodza, wyjezdzaja itp.

Mimo to dziekuje wszystkim ze komentuja to co pisze - co prawda pisze tylko daltego by na jakis czas uwolnic sie od tego co mnie meczy, wyrzucic to z siebie - by pozniej czuc sie lepiej. Kiedys rodzice mi powiedzieli bym zapomnial o tym co bylo, czesto najblizsi przyjaciele tez mi to powtarzaja. Ale czy ktos zna sposob na to by zapomniec - niestety jestem taka osoba o bardzo dobrej pamieci i nie potrafie od tak cos z niej wyrzucic. Mozg ludzki jest tak skonstruowany ze wszystkie informacje to co widzimy danego dnia, to czego sie uczymy zostaje gdzies w naszym muzgu zapisane, tylko co nie ktore sprawy ciezko jest nam odtworzyc - co jest bardzo widoczne pod czas nauki, kiedy to wiedza nie chce nam do glowy wchodzic. Ponoc mozg zapamietuje wszystko - tylko czesto by sie dostac do tych informacji trzeba je sobie czesto powtarzac. Tak samo mysle ze jest ze zlymi chwilami naszego zycia - przez pewien okres czasu ciagle je sobie czlowie powtarza, w pewnych sytuacjach sobie o nich przypomina. Ale zapomniec nigdy sie nie da, mozna co prawda przestac myslec o tym co nas zlego spotkalo, ale zapomniec sie nieda. Jest to nie mozliwe z racjonalnego punktu widzenia, jako tako ja jeszcze nie slyszalem by mozna bylo jakos pamiec sobie skasowac, nie uderzajac mocno glowa w cos, hehe - albo zawsze mozna sie poddac hipnozie, ale z tym wolalbym nie zaczynac - nie chcialbym aby ktos mi mieszal w glowie. Bo to co mnie w zyciu spotkalo wiele mnie nauczylo i mimo ze bylo duzo ciezkich spraw w moim zyciu to che je miec w pamieci. Bo czlowiek duzo sie uczy na bledach i jesli bym te wspomnienia skasowal - juz nie bylbym osoba tak rozumiejaca wiele spraw, jaka jestem teraz.

arni : :
mar 14 2004 Monotonnosc ;)
Komentarze: 4

Witam ponownie - bo dlugiej przerwie. Co do mojego samopoczucie jest juz wszystko raczej wporzadku, zobaczymy z czasem jak to bedzie. Co prawda uporanie sie z pewnymi sprawami troszke mi zajelo ale no cuz nic na to nie poradze, dobre i tyle ze przynajmniej tak szybko. Nie bede opisywal co robilem przez ten tydzien bo byl troszke monotonny i podobny do uprzedniego, co prawda mialem kolokwium w tym tygodniu ktore mysle ze raczej dobrze napisalem, ale co dostane to juz tam w gorze ktos zadecyduje. Wkoncu sie wzielem za pozadki na swoim komputerze - troszke wiecej sie miejsca zrobilo. Wlasciwie to juz przyjechalem w piatek ale tak jakos mi sie nie chcialo pisac, wiec tu nie zagladalem. Po za tym jako tako mialem troszke roboty i wlasciwie jeszcze troszke jej mam. A no musze dokonczyc sprawozdanie za ktore sie wziolem wkoncu - znowu odlozylem je na koniec. A tak pozatym to cos mi komputer ostatnio szwankuje, strasznie mi go zmula nie wiem w czym tkwi problem, musze sie troszke z tym pobawic - a nuz znajde ta usterke. A w najblizszym czasie musze sobie kupic troszke plyt (ok 30plyt) i zgrac cala zawartosc dysku by moc wkoncu system przeinstalowac (bo odkladam to juz od dwoch miesiecy), bo chodzi jak by chcial a nie mogl heh. Pozdrowionka dla wszystki i tych ktorzy maja do mnie jakies ale, prosze o zrozumienie i wybaczenie mi tego ze nie mam ostatnio czasu. Ale ojciec ciagle mi truje bym ten komputer wujaszkowi skonczyl szykowac (wiec musialem sie tym zajac - jeden problem z glowy mniej).

PS. Dziekuje wszystkim ktorzy tutaj zagladaja i za komentarze, nie sadzilem ze az tyle ich bedzie do tej ostatniej notki. Pozdrowionka dla wszystkich.

arni : :