Najnowsze wpisy, strona 19


sie 01 2004 Wrocilem
Komentarze: 3

Po tak dlugiej nieobecnosci postanowilem wrocic, chyba musialem troszke odpoczac dac sobie spokoj, odetchnac od calego swiata ktory mnie przytlacza. Wiecie ze w pewnym momencie swego zycia mialem juz dosc kobiet, juz mialem was po wyzej uszu ale poznalem kogos wspanialego, kogos w kim sie bardzo zakochalem, niestety bylismy w tak zwanym zwiazku bezzobowiazan, i poniewaz ja sie zakochalem a ona sie kapnela ze ja cos czuje to juz nie mogl to byc taki zwiazek wiec ona wszystko zakonczyla - chyba byla pierwsza kobieta przez jaka kiedykolwiek w zyciu plakalem :/ Tak bardzo nieraz pragne by to wrocilo ale ona nie chce zapomniec o tym co bylo i czasmi jeszcze mnie rani - choc od miesiaca juz nie jestesmy ze soba, to ciagle mi bardzo na niej zalezy, wiecie ze wciagu tego miesiaca wiele poswiecilem by stac sie jej przyjacielem by byc blisko niej. A ona zawiodla mnie nie zwrocila uwagi na to jak bardzo sie staram i doszla do wniosku ze ona moze miec tylko jednego przyjaciela i juz ma (swoja najlepsza przyjaciolke) wiec ja nie moge byc jej przyjacielem i znowu duzo lez wylalem przez nia. Teraz juz sie tak tym co sie dzieje nie przejmuje ona z czasem zrozumiala ze jestesmy mimo wszystko przyjaciolmi choc ze wzgledu na przeszlosc, na to do czego miedzy nami doszlo i wogole nie potrafi przymknac oka i ciagle jej to przeszkadza wiec przez to nie spotykamy sie bo ja taka sytuacja krepuje. Boi sie popatrzec w moje oczy (ktore ciagle sie zarza miloscia do niej) - uwaza ze ja to meczy to ze ja ja daze uczuciami. Chce by kiedys sie to zmienilo bysmy mogli sie spotykac jak przyjaciele - ale ja coraz bardziej zaczynam w to watpic - bo ona nawet nie proboje sie zmienic. Woli ranic niz sie meczyc. A ja juz nie potrafie wszystkiego dla niej poswiecac bo niedlugo by nic ze mnie nie zostalo, bo im bardziej sie staram tym wiekszy opor napotykam (wrrrrr). Wiecie za czym najbardziej z tego wszystkiego tesknie za dlugimi spacerami wzdluz Sanu, alejkami Sanoka - brakuje mi tego jak diabli - chcialem nawet z kims sie umowic by to poczuc ale chyba mam pecha bo jakos nie moge nikogo znalesc :/ - poza tym ostatnio zauwazylem ze strasznie ciezko mi obdarzyc jakas kobiete 100% zaufaniem, poprostu juz nie potrafie - tyle razy bylem oszukiwany i krzywdzony przez kobiety ze jak kogos wyjatkowego poznaje no nie potrafie mu zaufac w pelni bo jaka mam pewnosc ze nie zrani mnie (nie mam tej pewnosci). Wiecie nawet zapewnienia takiej osoby nic nie pomagaja, bo ktos kiedys bardzo mnie namawial na to bym sie spotykal z ta osoba (duzo argumentow wtedy wykorzystal, ze mnie nie zrani itp itd) ale jak przyszlo co do czego bez wachania i bez oporow wbila mi noz w plecy. Wiec powiedzcie mi jak ja wam mam ufac bo ja sam juz nie wiem. :(

arni : :
kwi 14 2004 hmmmmmmm
Komentarze: 8

Ale mi sie nie chce nic pisac tutaj. Ostatnio mam dobry nastroj i wogole prawie na kompie nie przesiaduje juz, a jak jestem to na ogol sie czyms waznym zajmuje. Wogole ostatnio mam jakos wszystko gdzies hehe. Zajebiscie sie czuje, co prawda pewnie nie powinnienem przyjmujac fakt ze dziadka w sobote pochowalem. Ale nic na to nie poradze. Caly weekend mnie nie bylo praktycznie na necie bo po rodzince sie rozbijalem i gosci mialem wiec nie mialem czasu na siedzenie na necie. A ostatnio zaczynam tez przesiadywac na Linuxie. Dobra koncze nie chce mi sie jakos pisac jade za chwilke na uczelnie i wracam w piatek ale watpie bym mial czas cos tu napisac - wiec do uslyszenia wszystkim za jakis czas. Pozdrowionka.

arni : :
kwi 07 2004 Nalog - dlaczego tak trudno go rzucic.
Komentarze: 9

Witam wszystkich ponownie jestem w domciu juz od niedzieli. Dzisiaj porusze tu temat palenia tak bardzo mi bliski. Bo ostatnio denrewuje mnie fakt ze tak trudno ludziom zrozumiec palaczy. Dlaczego palacze choc chcieli by rzucic palenie nie jest to dla nich takie latwe. Wiekszosc ludzi tego nie rozumi, skoro ktos nie chce palic dlaczego to robi. Bo otoz rzucic palenie wcale nie jest tak latwo nie wystarczy pstryknac palcami i nie palic od nastepnego dnia. To nie takie latwe kiedy sie pali przez wiele lat. Otoz palenie to narkotyk ktory uzaleznia czlowieka w sposob psychiczny i fizyczny. Kazdy palacz doskonale o tym wie. Moim zdaniem nie da sie od tak rzucic palenia z dnia nadzien (choc sa takie osby - wyjatki - ktore tak potrafia). Otoz czlowiek palacy, kiedy postanawia z dnia na dzien rzucic palenie najtrudniejsze sa pierwsze dni. Bo organizm przyzwyczajony do tej trucizny jaka jest nikotyna i z czasem kiedy czlowiek przestaje nagle palic. Organizmowi ludzkiemu zaczyna tej trucizny brakowac i organizm broniac sie przed tym stara sie wytwarzac toksyny ktore by uzupelnily ten brak. Przez to w pierszych dniach nie palenia czlowiek odczuwa wieczne zmeczenie, czasami bule brzucha, wewnetrznie sie dusi jak i rowniez inne obiawy. Mozna powiedziec ze organizm wyniszcza takiego czlowieka. Wiem bo sam tak probowalem rzucic palenie z dnia na dzien, najtrudniej mi bylo wytrzymac pierwsze piec dni, pozniej juz jakos to lecialo. Ale przez te piec dni chodzilem ciagle podladowany, wszystko mnie draznilo. Co prawda po jakis dwuch tygodniach nie palenia odrzucilo mnie od palenia i dym papierosowy mi przeszkadzal tak jak przeszkadza osobom nie palacym a nawet gorzej. Nie palilem 2 miesiace. Ale przyszly stresy i czeste spotkania ze znajomymi z towarzystwa palacego i sie wciagnelem z powrotem. Ale postawilem sobie za cel ze musze palenie rzucic bo jest to nie zdorwe dla mnie i szkodzi mojemy zdrowiu. Wiec wzielem sie na sposob ograniczania, z kazdym dniem sobie odmawialem palenia wtedy kiedy chcialem siegnac po papierosa, na poczatku sporadycznie odmawiajac sobie przynajamniej z raz dziennie tego papierosa, pozniej zaczelem coraz bardziej ten stopien odmawiania zwiekszac i w ten sposob w przeciagu roku zmniejszylem liczbe spalanych papierosow z 20-30 na dzien do 5-7 na dzien - moim zdaniem jest to duzy sukces i bede dalej z tym walczyl by kiedys juz calkiem nie palic. Wiem jednak ze z paleniem jest jak z alkoholizmem. Kiedy alkoholi jest wkoncu abstynentem musi uwazac, juz nigdy wiecej nie moze siegac po alkohol. Tak samo z palaczem nie moze siegac po papierosa. Bo jak siegnie mozna na nowo sie wciagnac, sam juz wiele raz taka mialem sytuacje ze rzucajac palenie nie palilem po kilka dni (ostatnio) ale kiedy juz nie wytrzymywalem wracalem do tego nalogu z powrotem.

Pewnie ktos spyta dlaczego wogole o tym mowie otoz, spotykam sie ostatnio coraz czesciej z kobietami ktore nie pala i chca bym nie palil, mi na tym tez zalezy by to palenie rzucic, ale chce by takie osoby zrozumialy ze nie jest to takie latwe nie da sie z dnia na dzien zucic palenia (sa wyjatki) ale nawet lekarze zabraniaja takiego rzucania palenia. Lepiej stopniowo ograniczac sie, odmawiac sobie powoli, a nastepnie coraz czesciej i czesciej, az wkoncu lidzba spalanych papierosow zacznie stopniowo spadac, nie powiem ze jest to latwe bo nie jest. Wlasnie najlatwiejsze jest wciaganie sie w nalogi w 'zlo' ale najtrudniej sie tego pozbyc. Dlatego kieruje sie tu z uwaga do osob ktore nie pala a lubiom sobie popalac np na imprezach. Powiem wam nie rubcie tego, a jesli nie potraficie juz sobie do piwka odmowic zapalenia tego papierosa poproscie znajomych by was nie czestowali albo wam o tym przypominali. Bo wlasnie jesli sie nie pali, a zaczyna tylko na imprezach tak do piwka, to tak najlatwiej sie wciagnac, wkoncu nawet nie spostrzezecie kiedy juz nalogowo bedziecie palic, sami wkoncu zaczniecie sobie papierosy kupowac a to juz jest spory stopien zaawansowania by wciagnac sie w nalog.

A tak szczerze to wam powiem ze w ten sposob ktory staram sie zucic palenie na samym poczatku nie widzialem zadnej roznicy w spalanych papierosach ale sie nie poddalem po miesiacu czasu raptem moze mi sie udalo palic mniej o te 2-3 papierosy dziennie - ale przy liczbie spalanych papierosow na dzien 20-30 (a nawet wiecej) jest to nie widoczna praktycznie wcale roznica, jednak z czasem spostrzeglem sie ze np paczka papierosow starzcza mi na wiecej niz dzien (np na prawie potlora) teraz jedna paczke papierosow mam na raptem 3-4 dni. Choc czasami zdarzaja mi sie okresy czasu ze nie pale po 2-3 dni (a niekiedy nawet 4). Ale ostatnio juz prawie wogole mi sie takie okresy nie zdarzaja. Czasami jest tez dobrze po jakiejs imprezie jak sie za duzo spali przestac palic jak sie po niej obudzi czlowiek - bo czasami po takiej imprezie odczuwa sie cos w rodzaju odrzutu do papierosow, kiedy spalamy po takiej imprezie papierosa np robi sie nam nie dobrze (ale tylko przewaznie po pierwszym papierosie, bo po drugim czy trzecim juz to przechodzi). Dlatego w takie dni dobrze jest wogole po niego nie siegac wtedy latwiej jest wytrzymac ten dzien dwa bez palenia - czasami dluzej. A takie cwiczenia pozwalaja nam na stopniowe oduczanie sie palenia. Bo otaoz palenie papierosow to czesto poprostu glupie przyzwyczajenia, ktorych warto sie oduczac. np oduczajac sie zapalenia pierwszego papierosa tuz po sniadaniu, kiedy nam sie to uda radykalnie sie zmniejszy ilosc spalanych papierosow (pod warunkiem ze po sniadaniu nie bedziemy palic przez 2-3 godzinki). W ten sposob mozna sie oduczac palenia, np w sytuacjach stresujacych zajac czym rece , mysli i starac sie nie siegac po papierosa. Tylko ze w takich przypadkach oduczanie sie palenia w sytuacjacyh ktore to powoduje nie raz dochodzi do czegos takiego ze przypadkowo sami stawrzami sobie nowe sytuacje w ktorych palimy. Ale nie nalezy sie poddawac tylko ciagle z tym walczyc a kiedy wkoncu stwierdzimy tak ja ze w przeciagu roku uzyskalem duzy sukces zmniejszajac ilosc spalanych papierosow na dzien.

PS. Pozdrawiam wszystkich palaczy i zyczee wam wytrwalej walki w rzucaniu palenia. Wiem ze nie jest to latwe dlatego jesli ktos chce rzucic palenie niech robi to dla siebie a nie dla kogos bo nie ma to sensu (rzucanie palenia dla kogos wiaze sie z tym ze jesli nam sie nie uda co jest bardzo prawdopodobne taka osoba moze sie od nas odwrucic, albo na nas wkurzyc), a po drugie nie warto sie tez zakladac, bo sam tak robilem i zawsze znalazlem jakas luke w zakladzie bym mogl palic a rownoczesnie nie lamac zakladu (wrecz pozorow czlowiek jesli czegos bardzo chce, potrafi byc bardzo sprytny i przebiegly).

arni : :
mar 27 2004 Ach te kobiety - z wami ciezko a bez was...
Komentarze: 13

Witam. Dopiero co niedawno wstalem, strasznie podladowany - nie wiem czemu ale byle drobnostka mnie wkurza. Az czuje ze mam napiete miesnie, heh dobrze ze mi nikt w droge nie wchodzi, bo bym sie pewnie niezle na kims wyladowal :]. Porusze tutaj temat ktorego pewnie nie powinnienem poruszac, ale to przez to ze mnie juz to wkurza i mam dosc ukrywania tego ze jest niby inaczej zeby kobiety nie czuly sie pokrzywdzone. Mam juz dosc ciaglego sluchania tego jacy to faceci niby sa a jakie kobiety. Bo wszystko to doniczego nie prowadzi. Juz mnie to wkurza ze ciagle kobiety powtarzaja jacy to faceci nie sa itp itd. Ale powiem wam ze kobiety wcale nie sa lepsze. Jako jednostki jestesmy do siebie bardzo podobny w tej kwesti choc rozni. Kobiety ciagle narzekaja ze faceci sa tacy czy owacy, ze sa samolubni i ciagle was rania. Ale powiem wam ze kobiety sa identyczne tak samo rania facetow. Niekiedy sobie mysle ze mimo tego ze kobiety bardziej wszystko w sferze uczuciowej traktuja, to faceci bywaja bardziej delikatni jesli np chodzi o zerwania (mowie o facetach ktorym na tym zalezy by innych nie ranic). Kobiety maja glupie podejscie ze bezwzgledu na to co sie stanie facet to wytrzyma bo jest silniejszy - bzdura. Czasami wydaje mi sie ze kobiety sa tak bardzo zapatrzone w siebie i otaczajacy ich swiat ze niedostrzegaja osoby ktore krzywdza, rania. (nie licza sie z uczuciami innych). Ciagle tylko slysze od kogos jacy to Ci faceci sa straszni, ale nie pomyslicie o tym ze wy jako kobiety jestescie takie same, tak samo potraficie krzywdzic innych a niekiedy nawet mocniej. Nie widze zadnego sensu w doszukiwaniu sie roznic miedzy facetami a kobietami w tym aspekcie. Gdyz kobiety dziela sie na takie same grupy jak faceci (pustaczki; inteligenty; pieknych; mniej atrakcyjnych; brzydkich; wykorzystujacych i dbajacych; tym ktorym zalezy i tym ktorym nie zalezy; brutalnych i delikatnych itp. itd.) - moze i wiele osob sie tu ze mna nie zgodzi, macie do tego prawo - ale nic na to nie poradze, poprostu wiem jak jest. Bo znam dziewczyny ktore sa bardzo podobne do facetow w kwestiach ktore wy uznacie ze naleza sie tylko facetom. Dlatego wciaz nie rozumie dlaczego wy (kobiety) staracie sie z siebie robic takie swietoszki, ze to faceci sa okropni nie wy, przeciez ty jako kobieta gdybys nie dala sie wykorzystac jakiemus faceetowi nie zranil by Cie (wiec dlaczego obwiniacie za to faceta) - mysle ze wina czesto tkwi po obu stronach. Tylko dla was jest wygodniej zwalic wszystko na faceta - bo skoro wiekszosc kobiet tak uwaza to tak musi byc (poprostu tak sie przyjelo - cala wasza porabana ideologia). Nie twierdze ze faceci sa swieci, bo tak nie jest, ale nie zwalajcie calej winy na facetow. Nalezy zrozumiec ze w tym co robimy, jesli kogos ranimy, tak samo jest to winna osoby ktora rani, a tej ktora zostala zraniona. Bo skoro ktos nas rani to widocznie moze na to zasluzylismy (choc wcale nie musielismy - czasami tego poprstu niedostrzegamy). Wkoncu raz na jakis czas wypada stanac w obronie facetow. Nie jestesmy tacy zli jakimi nas maluja, tylko kobiety wszystko wyolbrzymiaja (plotki, pogloski itp i inni faceci ktoryz was wykorzystuja - to wszystko niszczy nam reputacje). Przez to niekiedy tak trudno jest zdobyc wasze zaufanie. Ale ostatnio sie przekonalem ze o moje zaufanie tez trudno, ale wybaczie ja nie potrafie sie bezposrednio przed kims otworzyc wszystko podac komus na tacy - skoro dotej pory osoby ktore zdarzylo mi sie obdarzyc zaufaniem, z czasem odchodzily (raniac mnie). Ostatnio poprostu mam dziwne nastawienie ze nie warto wam ufac, bo wbrew temu co mowicie czesto okazuje sie calkiem inaczej - cala nautura kobiet.  Pare razy dalem sie nabrac przez to ze wam zaufalem, dlatego tez uwazam ze jesli ktos chce zdobyc moje zaufanie musi sie onie postarac, przynajmniej tyle, mozecie sie troszke pomeczyc. Zycie nie sklada sie z pieknych obrazkow, zeby osignac cel warto wybrac kreta droge niz isc na latwizne - bo to nic nie daje. Idac przed siebie niekiedy latwo zgubi (ominac) cel do ktorego darzymy.

"Kobieta jest skorpionem, którego ukońszenie sprawia przyjemność."
Ali Ibn Abi Talib

"Piękna kobieta - to raj dla oczu, piekło dla duszy, a czyściec dla kieszeni."
WILLIAM SZEKSPIR

arni : :
mar 20 2004 Sens zycia - rozmyslanie :]
Komentarze: 8

Czym jest sens zycia - tak wielu sie nad tym zastanawia, czy warto zyc tylko po to by osignac cele sobie postawione, skoro czlowiek wie jak to bedzie, czy to ma sens. Czy to wszystko czego czlowiek nie zdarzyl jeszcze doswiadczyc jest warte tego by zyc, wlasnie po to by to osiagnac. Przeciez zycie daje nam tak bardzo w kosc, skad mozemy miec pewnosc ze bedzie lepiej a nie gorzej. Skad czlowiek moze wiedziec ze nadchodzacy dzien bedzie lepszy od poprzedniego. Tego nikt z nas nie wie, bo przeciez za pare lat moze sie okazac ze skonczymy sie edukowac, zostaniemy na lodzie bez niczego, bez pracy, bez domu, bez rodziny. Ten czarny obraz zycia, moze kazdego z nas dotknac, chodz z kazdym dniem wogole nie dopuszczamy do siebie takich mysli, wciaz zyjemy marzeniami i myslimy ze kiedys wszystko bedzie po naszej mysli. Ale czasami niepostrzezenie moze czlowiek upasc, dosc nisko. Co wtedy zostaje, czy ta wiara w to ze bedzie lepiej ma nas trzymac tylko przy zyciu. Czy zyjemy tylko dla bliskich, a moze dla Boga. Ale kiedy czlowiek wypiera sie Boga odrzuca wiare, czy jest wart tego by zyc, kiedy wszystko inne traci dla niego sens. Nie ma ochoty walczyc juz o swoje marzenia, upada na same dno, stacza sie. Co wtedy, czy zostaje tylko ta najprostrza droga ucieczki, rezygnacji z zycia, przeniesienia sie do lepszego swiata (jezeli taki istenije). Czasami wszytko czlowieka przytlacza i nie widzi innego wyjscia niz smierc - uwolnienie sie od tej ciaglej mekki psychicznej. Czy aby napewno jest to wyjscie, "Trzeba całego życia by nauczyć się żyć" - nie mozna uciekac wiecznie przed problemami, trzeba umiec (nauczyc sie stawac naprzeciwko nich). Wkoncu "najlepsza obrona, jest atak" - trzeba walczyc i zyc. Miec nadzieje ze bedze lepiej. Otaczac sie przyjaciolmi ktorzy zawsze sluza rada i pomocna dlonia. Moze nie warto zyc z powodu tych wszystkich spraw, ale warto to zrobic przynajmniej dla siebie, ciagle walczyc i nie poddawac sie, w chwilach zwatpienia (rozerwac sie, nie myslec). Bo "Sztuka życia to sztuka unikania cierpień". Wlasnie takie dni jak ten kiedy czuje ze sa osoby ktorym zalezy na mnie, sa najceniejszymi chwilami w zyciu. Dlatego warto otaczac sie duza iloscia znajomych "Bo tak wiele mam ile sam innym dam" - oni zawsze w jakis sposob pomoga, potrafia sie odwdzieczyc. Zdarzaja sie tacy ludzie co maja wszystko i wszystkich gdzies, dlatego jesli widzimy ze nie zmieniaja sie postepuja dalej w ten sam sposob warto sie zastosowac do zasady "Jak Kuba Bogu, tak Bog Kubie".

 

arni : :