Archiwum lipiec 2005, strona 1


lip 19 2005 Gdzieś nie wiadomo gdzie, tam szukaj a znajdziesz...
Komentarze: 5

( 19-lipca-2005   11:10 )

W labiryncie zagubionych dusz,

stąpając po polu ciernistych róż.

Gdzieś  zagubiony w czarnej przepaści myśli,

wyizolowany i taki czysty.

Przy rwącym potoku zgłębionych uczuć,

wypełniam pustkę duszy mej.

Chłonąc okrutne zdarzenia i myśli,

coraz bardziej oddalam się.

Wstępując w szeregi upadłych dusz.

Znikam nie ma mnie już.

 

 

A to jest to co ostatnio czesto slucham: Pidżama Porno

Stąpając po niepewnym gruncie

 

Stąpamy we dwoje po niepewnym gruncie
Choć kto inny śpi przy tobie,
Nie ty mnie rano budzisz
Stąpamy we dwoje po niepewnym gruncie
Czasem nawet jest z tym dobrze
Wstyd o tym głośno mówić
Stąpamy we dwoje po niepewnym gruncie
Kiedy myślę, że cię kocham
Kiedy myślę, że cię chcę
Dawno mamy już za sobą pierwsze kroki w chmurach
Znamy dobrze swoje miejsce, wiemy dobrze gdzie nasz brzeg
Przy nadpalonych mostach
Gdzieś pomiędzy wierszami
Na skrzyżowaniu słów
Niewypowiedzianych
Gdzieś pomiędzy wierszami
Wybucha w nas permanentne siódme niebo
Już nie panuję nad zmysłami
Moje oczy są oczami wariata
Kiedy spotykają się z twoimi oczami

 

Nikt tak pięknie nie mówił, że się boi miłości

 

Często twe oczy miast wiosennieć zielenią
Są takie zimne i dziwne
W chorych rozmowach twe oczy patrzą gdzie indziej
Patrzą tylko gdzie by się schować

Twoje ramiona – nie kruszące się ciasto
Nie pachną miętową maścią
Ja w twoich ramionach – nieistotny dysonans
Deszcz szczęścia strzał nad przepaścią

Szeptem na ucho powiem że
Że ja, ja się tego wyrzekam...

Tych ranków jak febra
- u okien twych jak żebrak -
Siedziałem na drzewie nie raz

I gwiazd spadających
- pijanych gwiazd na stos -
Nocą gdy będę umierał

Szeptem na ucho powiem że
Że ja, ja się tego wyrzekam...
Wyrzekam bo...
Nikt tak pięknie nie mówił, że się boi miłości
Jak ty

Zanim piorun i tęcza przejdą przez smutków most
Zanim dzień stąd odleci na chmurze
Zanim groszki i róże pocałują się znów przez płot
Zanim kurz pozamiata podwórze

Szeptem na ucho powiem że...

arni : :
lip 18 2005 Otchłań zagubionych.
Komentarze: 1

( 18-lipca-2005   23:30 )

Ulotny blask słów nie wypowiedzeniach,

myśli przez wiatr rozwianych.

W mroku dusz zagrabionych,

pośród kłębiastych chmur zatopiony.

W rozległej nicości, leżę zakrwawiony,

brutalnie przez los zgwałcony.

arni : :
lip 17 2005 Zmieniłem sie i to radykalnie.
Komentarze: 2

Wszystko już postanowione i ułożone tak jak powinno być na swoim miejscu, dużo mi dała rozmowa z moja koleżanką. Wygadałem się i przy okazji zapadła decyzja – tylko dlaczego większości się ona nie podoba mi odpowiada. Przez całe dotychczasowe życie goniłem za tym czego mi brakowało i nie dostawałem tego, tylko wręcz przeciwnie, w dni wielkiego bulu użalałem się nad sobą jaki to ja biedny jestem i w ogóle, ze wszyscy mnie ranią w około i ze nie mogę zaznać szczęścia. A nie dostrzegałem tego co było, przecież ja zawsze byłem szczęśliwy – zwłaszcza będąc sam, przeszkadzała mi ta samotność, bo sami wiecie jak to jest mieć kogoś blisko przy sobie. Ale ja zauważyłem ze zawsze cierpiałem przez kobiety a samemu było mi dobrze, zero uzależnienia od kogoś, własny świat, robienie tego na co ma się ochotę i więcej kasy w portfelu (materializm hihi). Nie ma sensu tak mi jest dobrze i tak właśnie chce by pozostało nie chce się wiązać, nie chce mieć dziewczyny nie jestem na to gotowy to nie mój czas. Choć do nie dawna myślałem ze jestem gotowy na wszystko nawet na małżeństwo i dzieci. Ale nie jestem to wszystko to był paniczny strach przed spędzeniem życia w samotności. Widzicie tego co się najbardziej bałem teraz tego najbardziej pragnę. Chcę mieć spokój, zawierać przyjaźnie z kobietami ale raczej nic na stałe. Szkoda zachodu. Z kobietami to wiecznie problemy są. Jestem wolny i taki chce pozostać już, bo nie ma na tym świecie kobiety która zasługiwała by na moją miłość długo szukałem takiej, wiele kobiet poznałem i nie znalazłem. Jestem staroświecki, czas i ludzie się zmienili ja utknąłem w pewnym punkcie życia a wszystko poszło do przodu. Myślałem ze te moje wartości są zaletami ze to ktoś doceni. Ale nie świat się zmienił a ja nie i te moje cechy pól wieku temu jeszcze pewnie by były uznawane za zalety ale w dzisiejszych czasach przekonałem się ze to są tylko moje wady. Dużo nad tym rozmyślałem i nie chce naprawdę nie chce być od kogoś uzależniony uczuciami które przedstawiają inni jako miłość (jeżeli w ogóle cos takiego istnieje w dzisiejszych czasach). Nie mając nikogo mogę poświecić się tylko sobie. Zawsze jak mi doskwierała samotność myślałem o tym żeby odejść z tego świata ale ja nie chce z niego odchodzić, chce się poświecić nauce chce zrobić karierę, chce wyjechać za granicę do roboty i nigdy więcej już tu nie wrócić, bo tu nie ma do kogo ani do czego wracać. Właśnie kombinuje sobie robotę ale to jeszcze nić pewnego w poniedziałek jestem ugadany z kierowniczka – ale musze najpierw przedzwonić się przypomnieć. Z tego co się zorientowałem na to stanowisko poszukują już dłuższy czas fachowca i znaleźć nie mogą, może mi się uda 2/3 programów które są tam wymienione znam – tylko jeszcze nie do końca wiem co miałbym robić – stanowisko się nazywa ”Konstruktor”. Wymagają wykształcenia średniego mechanicznego – heh a ja mam przecież dwa zawody mechaniczne już zrobione :). Lubię matematykę i różne obliczenia. Kto wie, a jak czegoś nie będę wiedział to się z miła chęcią dokształcę – w końcu akurat ta dziedzina wchodzi mi z łatwości bo jest dla mnie jak zabawa, hobby. Pożyjemy zobaczymy – ale znając życie nic z tego nie będzie hehe.

 

PS. Wyizolowałem się od wszystkich, wiec proszę nie, wysyłajcie mi smsów czy pingów bo nie odpowiem bo nie mam ostatnio na to ochoty – nie chce mi się. A z gg prawie w ogóle nie korzystam jak się na nim pojawię to tylko w ważnej sprawie jak jakiś znajomy coś ode mnie chce (jakiejś pomocy). Bo nie ma sensu tracić czas na cos takiego jak gg, bo nic się z tego nie ma tylko masę niepotrzebnych problemów.  

 

arni : :
lip 13 2005 Zatopiony w mroku.
Komentarze: 2

Nawet nie potrafię zacząć, nawet nie wiem o czym pisać, ktoś dzisiaj mi przypomniał o blogu – dlaczego nic na nim nie pisze, odpowiedziałem ze nie mam czasu. A to chyba nie jest tak po prostu wyizolowałem się od wszystkiego, od bloga, gadu gadu, nawet od komórki (nie odpowiadam na sygnały, często mam ją wyłączoną). Jak tylko korzystam z komputera to się głownie uczę i od czasu do czasu sobie w cos zagram. Jako po prostu nie mam siły już na komunikowanie się z ludźmi przez net, czasami sobie wejdę na czat pożartować pośmiać się, chce jakoś zamknąć pewien etap mojego życia i to jest taka forma wyciszenia się w sobie, zabicia wszystkiego co mnie dręczyło. Tylko jest mały problem jak wejdę na czata i ktoś poruszy temat związany z miłością drażni mnie to – nie chce po prostu ani słowa słyszeć o tym, zawsze w pogoni za nią a teraz chciałbym przed nią uciec. Powtarzam sobie ciągle ze nie będę szukał że nie warto że nie ma to w ogóle sensu w dzisiejszych czasach, aż w końcu pojawi się jakaś dziewczyna a ja dalej po staremu – nienawidzę siebie za to, nie na widzę kobiet za to jakie są. Z jednej strony chce miłość ale z drugiej strony wiem ze to nie możliwe w dzisiejszych czasach, przy ówczesnym stylu bytu kobiet. Moja matula gdzieś zobaczy jakaś dziewczynę i się mnie pyta podoba Ci się bo ja chciałabym mieć taka synową, a ja zawsze odpowiadam nie, nie podoba mi się. A jak się ktoś pyta czy mam kogoś to mówię ze nie mam i nie chce mieć nikogo na stałe bo z kobietami to tylko problemy. Ciągle uciekam i powtarzam dookoła że tego nie chce, choć chce. Ale ostatnio po prostu już nie wiem czy jest o co walczyć, czy jest o co się starać i jak się dłużej nad tym zastanawiam i podsumowuję swoje dotychczasowe miłostki to stwierdzam ze żadna kobieta na mnie nie zasługuje. Niestety jak to moja przyjaciółka mi kiedyś parę lat temu powiedziała, że życie mnie zniszczy (zwłaszcza kobiety), miała racje zniszczyło mnie. Dawniej nigdy w życiu nie powiedziałbym do kobiety przykrego słowa, teraz wystarczy ze mnie lekko jakaś zrani nie mam skrupułów by ją również zranić. Wystarczy ze jakaś dziewczyna zawiedzie moje zaufanie raz drugi tracę do niej całkowity szacunek. Źle się dzieje, dlatego nie chce mieć nikogo już. Wiecie o wiele łatwiej jest cierpieć z powodu samotności niż cierpieć przez kobietę, wiec z tego wychodzi że chyba nie warto o kobiety się starać. Ktoś kiedyś mi powiedział (pewna znajoma) że im więcej niepowodzeń będę miał z kobietami tym bardziej się od nich odsunę, że kiedyś może być tak że znajdzie się ta jedyna a ja by nie cierpieć odtrące ją. Miał ten ktoś racje zaczynam się właśnie taki robić – ostrożny. Już nie podchodzę do miłości jako uczucia tylko z rozumem i rozwagą, bardziej inne aspekty biorę pod uwagę niż uczucia. Czy to źle ? nie wiem – chyba nie warto być zakochanym choć to piękne uczucie. Moja była stwierdziła ze zrobiłem się hamski – może i ma rację, może się taki zrobiłem. Dlaczego nie korzystam z gg bo ostatnio jedna znajoma tak wkurzyłem ze mnie za blokowała, ze swoja była tak się pożarłem ze powiedziała ze to koniec naszej znajomości a ja jej odpowiedziałem ze to już dawno był koniec tylko ona to chciała ciągnąć i wybuchłem śmiechem. Z inna koleżanką tez się pokłóciłem, bo uznała ze zacząłem być ironiczny ze dużo zacząłem szydzić z kobiet a ja powiedziałem no i co z tego mam to gdzieś. Za dużo bólu w moim sercu jest nie potrafię już go tak łatwo jak kiedyś wyzwalać, chyba się wyładowuje na innych :( . Dlatego unikam gg. Tez jedna znajoma wdała się ze mną w rozmowę o miłości i naskoczyłem na nią, po prostu nie lubię tego tematu już. Źle się ze mną dzieje a co najgorsze – zawsze jak cos się stało z mojej czy nie mojej winny później przepraszałem a teraz mam wszystko gdzieś. Chciałbym po prostu się wyizolować od wszystkich, ostatnio dużo ciężkiej muzyki słucham, zawsze mi pomagała ona wyzwolić zła energie już nie pomaga tak jak kiedyś, strasznie dużo się jej we mnie nagromadziło. Nigdzie nie chodzę ostatnio, trzymam się z dala od ludzi, jak jestem gdzieś w okolicach miasta, przeważnie często zatrzymam się gdzieś w zacisznym miejscu i wyłączę się całkowicie z otoczenia nic dla mnie nie istnieje – ostatnio poszedłem do kościółka stanąłem na dworze na samym końcu i po pięciu minutach tak mnie coś podładowało ze poszedłem sobie bo jak by się jakiś ksiądz do mnie dowalił to tyle złej energii we mnie było ze zatłukłbym go chyba gołymi rękami. Poszedłem sobie do parku i tam się wyłączyłem z otoczenia – nic dla mnie nie istniało. Do domu jak mam te 2km wracałem prawie godzinę po prostu się odciąłem w drodze powrotnej od wszystkiego, zapatrzony gdzieś w odległy punkt myślami całkiem gdzie indziej szedłem powolnym krokiem przed siebie (jak by życie całkowicie ze mnie uszło). Ostatnio często jak gdzieś idę właśnie taki jestem z wyrazem twarzy pełnym smutku i złości, nie baczę na żadnych przechodniów idę przed siebie i jak nigdy wszyscy usuwają mi się z drogi :(. Cos niedobrego się dzieje ze mną i co najgorsze nie mam już siły z tym walczyć, nie potrafię tego zabić w sobie :(. Każdy dzień jakoś mi mija świeże kwiaty na stole, kadzidełka i świece zapachowe – słuchanie głośno muzyki do późna a mnie ciągle nie ma uciekam się do nauki i rozrywki by zająć myśli czymś innym by tylko ten dzień przeminął.

arni : :