lut 27 2004

Tydzien mego zycia :]


Komentarze: 5

Och dawno mnie tu nie bylo i znowu minal tydzien, cos czuje ze ta notka nie bedzie zbyt krutka, hihi. Wiec jesli nie masz ochoty tego czytac nie czytaj - wycofaj sie za wczasu, puki jeszcze mozesz, hahahaahha. A wiec tak mialem bardzo bogaty tydzien, och dzialo sie dzialo. Wobec tego moze zaczne wszystko od poczatku. A wiec za siedmioma gorami i za siedmioma drzewami, hahahaha - w sumie to moze zancze cosik pisac, od poczatku, czyli od niedzieli.

NIEDZIELA. Bardzo udany dzien, dzien w ktorym wyjatkowo szczesliwy bylem. A wiec wstalem rano, cos przy kompie posiedzialem, poszedlem do kosciolka, pogadalem na necie z przyjaciolmi. Umowilem sie i spotkalem z bardzo fajna dziewczyna. Nie moglem o tym tutaj nie wspomniec. Poznalismy sie w dosc dziwnych okolicznosciach i w sumie nie bardzo mialem ochote sie z nia spotkac. Mialem pewne obawy jak to w zyciu, heh. Ale wiecie co wam powiem okazalo sie ze jest naprawde bardzo wspaniala dziewczyna i w sumie chcialbym sie z nia znowu spotkac - ale zobaczymy jak sie to wszystko potoczy. A pozatym musze poczekac az wroci i czy ona bedzie sie chciala ze mna jeszcze spotkac (ale mam nadzieje ze TAK). Dobra wracajac do opisu tego dnia, jak mowilem spotkalismy sie pogadalismy sobie troszke (poniewaz bardzo sie spieszylem - wiec nie moglem sobie pozwolic na wiecej czasu). Przyszedlem do domciu (oczywiscie mialem gosci - rodzinka w odwiedzinki wpadla), a ja wpadlem do pokoju szybko sie spakowalem, z rodzinka troszke pogadalem i pobieglem na pociag - myslalem ze sie spoznie, ale na szczescie bylem pare minut wczesniej - pewnie przez to ze dystans do stacji ktorzy przerabiam w 7minut, zrobilem w 4minuty :]. Na stacji oczywiscie czekal na mnie juz kumpel ze stancji, pozniej po drodze zabralismy nastepnego kumpla. No i powolutku wleklismy sie pociagiem do Krosna. No oczywiscie musiala sobie kolo nas niedaleko siasc pewna dziewczyna (nawet bardzo sympatyczna), a kumpel jak to on musial oczywiscie zaczac szydzic z roznych tematow, no i dziewczynie az glupio bylo sie smiac (no bo wiecie jak to jest, glupio jest podsluchiwac, ale jak sie blisko kogos siedzi i ktos z czegos szydzi, to ciezko sie nie smiac). No i tak przez cala droge sie ubawilismy - ze juz mialem dosc. No ale na tym nie koniec kumpel musial z domu przywiesc 3litry wina swojskiego, heh. Wiec tylko wpadlismy na stancje to zaczelismy degustowac tego specyfiku - co prawda nie lubie win, ale to nawet bylo takie sobie. No i poogladalismy jakies filmy i to byl koniec dnia (w wielkim skrucie, hihihi).

PONIEDZIALEK. Ach ten poniedzialek, ale mi sie wstawac nie chcialo, tylko jedne zajecia i to na 11:00. Ale co tam, tylko te poltora godzinki jakos sie wytrzymalo, gosc mnie zdeka wkurzyl bo wymyslil sobie nowa wersje pisania sprawozdan z jego zajec (bardzo kosmicznych - a do tego czasu na to nie ma :( ). Po zajeciach sie dowiedzialem ze we wtorek goscia z anglika nie bedzie - wzial sobie dwa tygodnie chorobowego i znowu sie nie potrzebnie uczylem co za pech - musialem przez to skladac podanie o przedluzenie sesji - bo z durnego anglika zaliczenia nie mam. No a sam dzien jakos zlecial, jako ze nam z poprzedniego dnia zostalo troszke wina, wiec kumple sobie pili (ja oczywiscie podziekowale) i znowu ogladalismy jakies filmy i pare odcinkow FUTURAMY.

WTOREK. Wiec niby dzien jak co dzien, zajecia od 8 rano :( - nie wyspalem sie. Ale co tam posiedzialem troszke w szkole, wkoncu tylko dwa cwiczenia mialem i wykladzik. A jak przyszedlem do domciu to zjedlem obiadzik walnelem sie spac (tylko dwie godzinki). No a pozniej trzeba bylo sie przyszykowac do imprezy. No i oczywiscie musialem kumpla namowic by poszedl (co prawda kosztowalo mnie to 10zl - ale dal sie namowic, hihi). Wiec skoczylismy do sklepu po browar i do kumpli na wstepna imprezke przed glowna impreza. No i oczywiscie musialem miec jakis dobry dziec - troszke za duzo wypilem :( - nie moglem na przystanek dotrzec, hihi (kurde od roku tak sie juz nie wstawilem - bo ostatnio strasznie sie kontroluje - ale niestety cos mi nie wyszlo tym razem). No i jakos dotarlem do klubu, na szczescie byla duza kolejka i zdarzylem wytrzezwiec nim wszedlem. No w srodku juz nic nie pilem, tylko caly czas szalalem na parkiecie, hehe. No troszke tez ze znajomymi pogadalem - ale impra byla ekstra. W sumie 7 godzin zabawy, heh i po imprezie, kumpel nas odwiozl na stancje. No trzeba bylo jeszcze cos zjesc i umyc sie i spac o 5 godzinie, spoko.

SRODA. W sumie sam nie wiem jak to zrobilem ale obudzilem sie przed 9, tak wiec nie pospalem za wiele. Na sniadanie prawie litre herbaty wychlalem, heh. Pozniej caly dzien chodzilem skolowany, Nawet nie spodziewalem sie ze mnie tak nogi po tej imprezie beda bolec (w sumie nigdy mnie po imprezie nie bolaly) - chyba przesadzilem z ta zabawa na parkiecie, heh. Ale na szczescie miaelm tylko jedne cwiczenia i to na popoludnie wiec jakos sie zebralem do tej szkoly zwlaszcza ze mieszkam 3 minuty drogi od uczelni, heh. Po zajeciach chwilke u znajomych sie wysiedzialem i wpadlem na stancje zjesc kolacje jakies filmy poogladac i spac.

CZWARTEK. W czwartek to tylko jeden wyklad mialem, w sumie zaluje ze na niego poszedlem, bo tyle co wstalem a juz na wykladzie zywcem zasypialem, heh. NUDA TOTALNA - gdzyby chociaz to gosc w jakis ciekawy sposob przeprowadzil, ale nie musial po swojemu znowu nudzic - juz wiecej nie bede chodzil na ten wyklad mam dosc :]. Po tym wykladzie pierwsze co zrobilem po powrocie na stancje to poszedlem spac - wiecie co w sumie w srode nie bylem tak zmeczony po tej imprezie wtorkowej co w czwartek. Najwidoczniej to zmeczenie mnie dopiero dopadlo z jakims opoznieniem. Pol dnia czwartkowego przespalem, pozniej znowu filmy z kumplami ogladalismy prawie do 2 w nocy.

PIATEK. Czekal mnie ciezki wyklad i cwiczenia z najwiekszym nudziazem na uczleni, no sory nie najwiekszym, pierwsze miejsce juz ktos zajal, on moze sie starac o drugie w prowadzeniu wykladow. Wyklad byl tak wspanialy ze polowa sali prawie spala, druga albo gazety czytala, albo sie komurkami bawili itp. W sumie malo kto go sluchal - jak zwykle, no ale nie zaluje ze poszedlem na ten wyklad przynajmniej sie na liste wpisalem, hehe. No a pozniej mialem z tym samym gosciem cwiczenia, po tym wykladzie myslalem ze bedzie totalna masakra, ze skoro na wykladzie nie zasnelem, to napewno na cwiczeniach - moja glowa skapitualuje. No ale odziwo cwiczenia okazaly sie dosc ciekawe, jak w tamtym tygodniu po 20minutach mialem ochote wyjsc tak, w tym tygodniu nie mialem ochoty wychodzic wogole, heh. No i znowu na ta stancje musialem wracac, spakowalem sie szybko, zjadlem obiadzik, poogladalem filma i co sil pognalem na pociag. W koncu zjechalem do domu - co prawda myslalem (a raczej mialem cicha nadzieje) ze ktos moze tez zjedzie na weekend do domu. Ale najwyrazniej nie w ten weekend, no coz trudno - jakos to wytrzymam :( heh.

arni : :
Aniołek :)
28 lutego 2004, 09:16
Hej Lobuzie!! Widze szalejesz... a nic mi nie mowisz... :P A co to za dziewczyna...? tez sie nie chwaliles ze sie z nia spotkales... Dobrze ze mam tego linka do Twojego bloga :P A co do egzaminow to ja mam 12 na koniec roku :P Pozdrowionka!
28 lutego 2004, 03:11
coraz mniej chce mi sie isc na te studia we wresniu qurcze no :D no i widze ze miales glonc tydzien bo tak duzo robiles tego: impreza (GLONC) spanie, jedzenie, nudny wyklad, spanie, spanie, bardzo nudny wyklad, spanie, przekaska :D :D :D no ja jak jestem na imprezie to na koncu kazdy mnie zna ja potrafie 13 godzin nie siedziec :D no normalnie hihihi no ale poznal dziewczyne ochhhhhhhhhhhhhhh jak sie ciesze i bo jestes taki fajny czlowiek co tak dobrze ma poukladane w glowie i jestes glonc no to napewno bedzie chciala sie z toba uwidziec jeszcze nie raz :) wiesz ze ja trzymam za ciebie kciuki :) wierze ze bedzie dobrze, no i widze ze masz jakos luz na tych studiach choc wyklady ca nudne, qurcze tez sie spodziewam tego ale ja bede miala full wypas wykladow i w ogule chce zrobic doktorat w 8 a nie 10 lat, jestem bardzo ambitna i chce dobic swego :).....no to pozdrawiam ciebie serdecznie i zycze powodzenia na tych egzaminach eh uczyc sie trzeba, ale ja lubie sie uczyc jakos niewiem czemu :D no to dobrze ja ide sp
28 lutego 2004, 00:23
Nie ma sie czego bac, hihi - zycie studenta to raj na ziemi, hihi. (przynajmniej na mojej uczelni) teraz bede mial(na koniec tego semestru) 7 egzaminow - to bedzie masakra z czego 5 z dosc obszernych przedmiotow (ktore mozna do matury porownac, hihi)
28 lutego 2004, 00:12
tydzien z zycia studenta, jak to napisala magdusia.... :) chyba sie bac zaczne uczelni wyzszych :DDDD pozdroofka 3maj sie
27 lutego 2004, 21:44
Fajnie opisujesz te swoje dni, hihi, tydzień z życia studenta ;) a lubie czytać tak długie notki, może jeszcze kiedyś wpadne. :)

Dodaj komentarz